Od paru wieczorów, moja żona usypiająca naszą paromiesięczną córkę, zgłaszała pewien problem: Klamka w drzwiach skrzypi. Gdy dziś zamknąwszy za sobą drzwi, zobaczyłem na lodówce kartkę w kolorze czerwonym, wiedziałem, że wymaganie otrzymało status blocker.
Z namaszczeniem rozłożyłem skrzynkę z narzędziami, oliwę do maszyn, szmatkę przeciw zabrudzeniom i przystąpiłem do dzieła. Powoli, aby nie stracić żadnej chwili przyjemności rozmontowałem wszystkie śrubki i kropla po kropelce wsączałem oliwę w wadliwy mechanizm.
Nagle przyszło mi do głowy, żeby odstawić popisówkę i zademonstrować żonie, jak to profesjonalnie powinno się współpracować z klientem, jak formułować kryteria akceptacji.
– Słuchaj – powiedziałem – ile razy musisz nacisnąć klamkę, aby się przekonać, że już nie skrzypi i jest naprawiona?
Żona zastanowiła się krótko i odpowiedziała:
– Klamka będzie naprawiona, jeśli Nadia nie będzie się budzić, gdy będę od niej wychodzić.
Morał: Żaden gadżet ani wybajerzona metodyka nie mają uzasadnienia, jeśli klient za pomocą funkcjonalności nie może rozwiązać swoich problemów.
Morał2: Nie zmuszaj klienta do myślenia o technikaliach. Raczej myśl tak jak on.
Żona to pewnie do tej pory jest w szoku czy może przyzwyczajona jest do dziwnych pytań? 😉
Przyzwyczajona to mało powiedziane. Próbuje stosować to w drugą stronę:)